Widzę, że Bolgan to opisał w bardzo telegraficznym skrócie ;] To teraz moja kolej.
W czwartek przyjechał do Warszawy Pepe, pograliśmy trochę w Arenie z Di, a później poszliśmy kupić bilety na powrót. Udało mi się kupić bilet ze zniżką 26% więc w sumie za EuroCity Frankfurt-Oder -> Warszawa zapłaciłem tylko 90zł. Za Waw-Poz zapłaciliśmy po 51zł. Później pojechaliśmy pograć do mnie, ale jako, że tego dnia ja wstałem o 5 rano (PePe chyba też jakoś podobnie) to długo to nie trwało. Poszliśmy spać jakoś wieczorem, ja naturalnie nie mogłem zasnąć ale w końcu ok 00:30 mi się udało (ostatni raz jak sprawdzałem komórkę xD).
No i od razu się pojawiły problemy. Budzik nastawiłem na 04:30 rano ale to chyba było ciut zbyt późno. Musieliśmy się przygotować speedem. Autobus mieliśmy o 05:17 a wyszlismy jakoś po 5. Po chwili PePe zorientował się, że zapomniał wziąć ode mnie torbę z butami xD no ale było już zbyt późno, z bagażami musieliśmy dobiec na przystanek ale na szczęście się udało i szybko dojechaliśmy do dworca. Na miejscu był mały chaos z informacjami, jak się później dowiedzieliśmy od kolesia z informacji (który mówił takim tonem jakby chciał nas zabić, chyba się nie wyspał:P) że tablica informacji jest popsuta.
W pociągu następny zonk - był taki tłok, że nie było gdzie usiąść. Na szczęście okazało się, że wszystkie zamknięte przedziały zostaną otworzone bowiem jakaś wycieczka je sobie zarezerwowała i w końcu do nich nie wsiadła. Sama podróż była dość spoko, chociaż w przedziale było nieco gorąco a koleś siedzący obok (i rozpychający się jakby był sam w przedziale -.-) ciągle zamykał okno. Po tym jak dojechaliśmy do Poznania zorientowaliśmy się, że nie mamy numerów do Bolgana i PolskaTaki a ludzi były dosłownie setki. Na szczęście Aragh miał telefon do PePe wiec szybko się z nim spotkaliśmy po czym poszliśmy do jakiegoś fast food'a:P Nie mogłem zlokalizować Bolgana ani Adriana więc poszliśmy na peron. Na szczęście Bolgan szybko się zjawił, ale też napisał, że PolskaTaki ma jakieś opóźnienie i będzie w Poznaniu o 10:39 podczas gdy nasz pociąg miał wyruszyć o 10:45 więc było trochę stresu czy mu się uda dotrzeć na czas:P i w sumie mieliśmy powtórkę z naszego wyjazdu do Poznania w 2007 gdzie Heniek podobnie jak PolskaTaki wskoczył do niemal odjeżdżającego pociągu xD No ale udało mu się. Jechaliśmy w piętrowym wagonie na górze, było duszno i ogólnie tłoczno ale nie było nudno, prowadziliśmy ciekawe rozmowy na każdy temat i im dalej jechaliśmy tym bardziej ubywało ludzi aż zostaliśmy praktycznie sami w wagonie:P Dojechaliśmy do Frankfurtu ale jednak tak jak się spodziewaliśmy, pare minut wcześniej odjechał nam pociąg do Wriezen (ten o 13:42) więc trzeba było poczekać nieco.
Teraz nieco o samym frankfurcie: pod względem zadbania od razu było widać, że nie jesteśmy w Polsce. Nawet trawa wydawała się bardziej zielona. Dworzec piękny, czysty i ogólnie odpicowany aż żal porównywać to do Polskich realiów =( 2 godziny szybko zleciały i poszliśmy na peron. Tutaj kolejny lol: czekaliśmy po złej stronie peronu więc trzeba było się spytać kogoś skąd odjeżdża pociąg do Wriezen. Konduktorka (lub kimkolwiek ona była) w ogóle nie zrozumiała jak się do niej powiedziało "Wrizen", załapała dopiero jak usłyszała "Wricen" xD pociąg, którym jechaliśmy, bardziej przypominał autobus lub tramwaj. Na początku jechał bardzo wolno a później chyba rozpędził się do jakichś 150km/h. Niemcy ogólnie wyglądają inaczej niż Polska nawet zza szyby pociągu, zupełny brak chaosu urbanistycznego. Szybko dojechaliśmy po czym naszym oczom ukazał się raczej Polski widoczek (przynajmniej w porównaniu do Frankfurtu).
Samo Wriezen jest niesamowicie "senne", widzieliśmy może ze 2-3 samochody i 2-3 ludzi a reszta przypominała wymarłe miasteczko:P PolskaTaki zadzwonił po organizatorów, którzy przyjechali po nas dwoma samochodami. Po dotarciu na miejsce okazało się, że do dyspozycji mamy cały obiekt składający się z 2 dużych sal, stołówki i kuchni. Z kuchni można było sobie brać napoje w butelkach za wrzuceniem 50 eurocentów do pojemnika. Po zapoznaniu nas z obiektem jeden z organizatorów zabrał nas do naszego hoteliku, który okazał się baaardzo dobry jak na 15 euro za noc. Wszystko było nowe/odnowione i wyglądalo swietnie, nawet mieliśmy w srodku ekran LCD:D oczywiście najbardziej zależało nam na łazience i prysznicu, co dostaliśmy, nawet wyposażone w jakieś żele pod prysznic xD ale i tak najlepsze były łóżka, ogromne i super wygodne. Jedynym minusem było to, że dostaliśmy tylko 1 klucz. Więc np jak jedna osoba poszła wcześniej spać do hoteliku a druga grała do nocy (tak było z PePe i ze mną właśnie:P) to później ta druga miała problemy z dostaniem się do środka. Po umyciu się i przebraniu poszliśmy grać.
Wyszło na to, że na początku Polacy grali z ... Polakami xD Ja z Pepe, Bolgan z Pepe, Aragh ze mna itp dopiero po jakimś czasie przyszli Francuzi wraz graczami ze Szwajcarii. Chyba mój pierwszy FT5 był z Cliffem (ze Szwajcarii), który przegrałem 4:5. Cliff mnie zaskoczył już na samym początku, robił Asure na słuch kiedy szłyszał, że robię jakiś atak. W sumie to nie poszło mi z nim źle, było wyrównanie. Malek mówił, że wg niego Cliff ma najlepszego Kilika na świecie, lepszego niż Something-Unique.
Później grałem z Malekiem. Grając na ludzie udało mi się z nim wygrać, być może to żeń-szeń od Bolgana tak na mnie podziałał, ale widziałem na każdym razem wolniejsze ciosy Ivy z WP np 6B+K i zbijałem je na reakcję oraz blokowałem wszystkie lowy a Malek tego nie potrafił. Wygląda na to, że byłem też jedyną osobą na EBO, która zbijała kontynuację SE A236A xD grałem też ze Scudem, co prawda nie resetowaliśmy wyników ale wygrałem wiecej i nawet Malek, który to oglądał mi pogratulował, że z nim wygrałem a Scud napisał na 8WR, że moje wyniki są zmyślone (?) no ale nie ważne. Scud i Malek to niesamowicie sympatyczne osoby, chociaż też zupełne przeciwieństwa. Scud jest bardziej cichy a Malek strasznie dużo mówi i ciągle się śmieje ;] fanie mi się z nimi rozmawiało, w sumie na całym evencie rozmawiałem z nimi najwięcej, grałem też ze Scudem z pingponga haha xD (chociaż tutaj i tak Malek był niepokonany:P)
W sobote rano chyba najgorzej mi się grało. Przestały mi w ogóle wychodzić rzuty, już nie mówiąc o 5hit JF, który mi wychodził wtedy tylko na LCD a na CRT nie, co było dość komiczne;] Kiedy okazało się, kto jest w grupach PePe się trochę załamał mając grupę śmierci. Moja walka z Neo4Life była chyba jedną z największych porażek na evencie, głównie przez badziewną przejściówkę XCM. Wybrał Astę i przegrałem z nim 1:3. To była jedyna moja przegrana w grupach jednak.
Jeśli chodzi o przejściówki to była mega kaszana. Hucznie reklamowane XCM za 300zł działały zupełnie randomowo - na jednej miałem takiego laga jakbył grał online z kimś z Japonii O_o w walce z Neo4life miałem opóźnienia i gubiące się inputy. Np Asta robi mi kolanko, próbuje to ukarać a Ivy nic nie robi, dopiero po chwili robi atak i dostaje coś na CH, normalnie masakra. Połowa ciosów Asty weszła na CH. Na szczęście Francuzi przywieźli swoje przejsciówki, które działały bardzo dobrze (chociaż najlepiej i tak się grało na PS3). Przez połowę eventu grałem na padzie Fleshmashera, bo mój nie chciał chodzić. Okazało się, że zresetowanie go z tyłu pomogło i później mogłem na nim grać.
Ogólnie w grupach nie było większych niespodzianek. Z lepszych graczy to grałem u siebie w grupie jeszcze z Furzym, który ma najlepszego Yoshka w Europie. Było ciężko ale jednak trening z Heńkiem dużo mi dał. W sumie to mi z Furzym szło lepiej niż Malekowi i Scudowi a sam Furzy mówił, że mam niesamowity refleks i moja Ivy podoba mu się najbardziej z tych 3 ;] nie mógł uwierzyć, że iFC3K da się blokować na reakcję, tak samo, że da się zbijać 33B,B+K albo omijać niektóre UB. Pepe nie udało się niestety wyjść z grupy ale podczas jego walk można było zaobserwować naprawdę śmieszne rzeczy: np kiedy PePe wygrał z Chazy'm (najlepszym niemieckim Mitsu) to ten rzucił z całej siły padem o ziemię a później go jeszcze kopnął uderzając w jakiegoś X360 przy okazji
ja sobie później z nim zagrałem, to było 8:0, zmienił na Astę i w sumie było 10:1 dla mnie. W międzyczasie grałem też z paroma innymi graczami jak Kalas (10:2 dla mnie) czy DarkSlayer, który moim zdaniem był największą niespodzianką turnieju. Wygrałem z nim 5:coś ale później graliśmy więcej i dobiliśmy do 10:8. Już wtedy wiedziałem, że jego Amy jest najlepsza na EBO, wiedział co karać Ivy i ogólnie wiedziałem, że jak spotkam go w turnieju to może być ciekawie. W sumie z grup wyszedłem ja wraz z Bolganem tylko. Po rozpoczęciu się DE szybko wpadłem do drabinki przegranych dzięki Cliffowi znowu, przegrywając z nim 3:2. Naturalnie myślałem, że to koniec ;]
Sporą część soboty zajął nam team tournament. Od początku myślałem, że będziemy ostatni ale jednak się udało jakimś cudem. Nie można było mieć dwa razy tej samej postaci, więc musiałem grać Amy lub Hilde (po co się męczyć ;]) padło na Amy. Najpierw pamiętam, że graliśmy z jakimś niemieckim teamem, gdzie wykapiłem Lizarda BadChucky'ego i Taki Adamasa do zera:P Największą niespodzianką była nasza wygrana z francuskim teamem. PePe wyjanił Scuda unblockami, ale przegrał z Malekiem. Ja wygrałem (ku zdziwieniu wszystkich) bez większych problemów z jego Ivy później, i widziałem, że nie był zachwycony
Później przegrałem z Pantocratorem ale Bolgan nas uratował i wygrał z najlepszym Francuskim Siegiem! Panto się załamał (i załamie się później jeszcze parę razy hahaha). W Finale Bolgan zaczynał i przegrał z Yunem Limiter'a. Później ja wygrałem z Limiterem również bez większych problemów ale poległem w walce z Neo4Life i jego Asurą, bo nie znam zbytnio kicków Amy ;] PePe również nie dał rady i w końcu zajęliśmy 2 miejsce co i tak jest świetnym wynikiem.Ogólnie po tym dostaliśmy niezłego power upa wszyscy i lepiej nam szło w graniu. Grałem także z Kom1shem, i moim zdaniem, to był jednym ze słabszych graczy tam, zupełnie nieporównywalny do Heńka. Może to kwestia tego, że nie zna dobrze Ivy ale rozwaliłem go tak, że nie widział co się dzieje.
W niedzielę rano pożegnaliśmy się z PolskaTaki, który musiał wyjechać wcześniej.W drabince przegranych rozwaliłem Amy Kappy (moja ulubiona walka turnieju chyba, grałem tak tanio jak się dało xD), Pantocratora (to go chyba już kompletnie dobiło, ale finałowy cios w serce zostawiłem na koniec:P), Furzy'ego (też 3:0, poszło mi z nim lepiej niż Malekowi i Scudowi), Dark Slayera (Tutaj najbardziej się denerwowałem ale dobrze mi poszło. Fajna dość walka) i Kalasa (tutaj nieco ciężej ale i tak nie było wyrównanie:P). Nasz plan został osiągnięty i 3 Ivy były w top 3. Z Malekiem przegrałem 3:0, nerwy wzięły górę. Docvizzo twierdzi, że to najbardziej "chora" walka turnieju ale robiłem tam dość sporo głupot i akurat wtedy Malek był ode mnie lepszy i tyle. Finału nie oglądałem, bo miałem już dość Ivy
chyba wszyskich już Ivy tam denerwowała swoimi odgłosami, przespałem pół finału. Malek o dziwo wygrał pierwszy raz ze Scudem (musiał wygrać 2 razy) ale za drugim razem mu się nie udało i Scud wygrał turniej, chociaż nie dostał nagrody, bo tej siekiery nie mógł zabrać do Francji samolotem.
Później grałem z Setsuką Docvizzo i on chyba tej walki nie zapomni nigdy:p Bez większych problemów robiłem Gi na 1B:B ze skutecznością powyżej 90%. Powiedział mi, że jestem jedynym graczem na świecie, który to robi. W sumie to nie wiem, czemu nikt tego nie potrafi. Może to kwestia tego, że graliśmy na CRT, bo dzień później u mnie na LCD jak grałem przeciw Setsuce Aragh'a już mi się to tak nie udawało.W sumie było chyba 7:0 lub 8:0 dla mnie. Później przybył Pantocrator chcąc zemsty za turniej. Graliśmy FT5 i wygrałem ... 5:0:P widziałem, że momentami się tak denerwował jakby się miał popłakać. No ale coż poradzić. Dalej grałem znowu z Cliffem i tym razem wygrałem z nim, ale Malek i Scud mi podpowiadali co jest na niego najlepsze i Cliff się bardzo zdenerwował, aż wyszedł z sali... później znowu Docvizzo, tym razem grał Cervkiem. Przegrałem jedną walkę. Doc stwierdził, że nie da się ze mną grać xD grałem jeszcze raz z Cliffem ale tym razem dla jaj z Amy i przegrałem 4:5 (w ostatniej rundzie) świetna walka, szkoda, że nikt nie nagrał. Była już noc (niedziela) i widziałem, że Malek czeka na nasz ostatni pojedynek. No i zagraliśmy kończąc to moją wygraną 10:5 (a w sumie 11:7). Później się pytałem go, że skoro wygrywam z nim poza turniejem to pewnie nie gra na serio, ale powiedział, że on zawsze gra na serio i to, że przegrałem z nim na turnieju to kwestia tego, że się tak denerwowałem. Pożegnaliśmy sie z Malekiem i poszliśmy spać. Rano nie udało nam się pożegnać z innymi bo wszyscy spali, nie licząc Docvizzo. Powrót dla mnie i Pepe był nieco łatwiejszy niż dla Bolgana i Aragh'a ponieważ mieliśmy już bilety. We Frankfurcie Bolgan i Aragh kupili bilety na ten sam EuroCity co ja i Pepe ale przy okazji oszukała ich gościówka w informacji, twierdząc, że nie ma żadnej zniżki i Aragh zapłacił za bilet w sumie ponad 30 euro o_O a później czarna suka już w ogóle uderzyła opóźniajac nasz pociąg o 20min co zaowocowało tym, że Aragh wraz z PePe nie zdązyli na pociag do krakowa o 18:30 i musieli jechać o 00:00. Chore trochę.
W sumie na prawdę nie żałuje wyjazdu, było świetnie i bardzo profesjonalnie zorganizowane. Za 15 euro mieliśmy codziennie śniadanie, obiad i kolację. Można było jeść do woli. Po prostu rewelka. Jedynym minusem było to, że w sali momentami było około 40-50 stopni i często trzeba było wychodzić na powietrze ;] Gratuluje temu, kto przebrnął przez to wszystko xD