Tak w ogóle to co to za chuchro na tym zdj.?
Łukasz Kruczek, trener naszej kadry skoczków narciarskich
Czas napisać coś więcej.
W środę byłem przekonany, że nie uda mi się nawet przyjechać na turniej, bo rozłożyła mnie choroba. Szczęśliwie tuż przed weekendem polepszyło mi się i zdecydowałem się pojechać.
Na start w turnieju T6 zdecydowałem się tuż przed startem, gdy rozpisywane były grupy (dlatego nie byłem rozstawiony i drogą losowania trafiłem do grupy z Gajdą). Planowałem pomashować na sticku Kazuyą, ale przegrane z Panem Słoniem na freefightach skutecznie mnie od tego pomysłu odciągnęły, więc postawiłem na Lee i na pada (tyle, że Sixaxisa, bo nie wziąłem swojego od PSX-a). W fazie grupowej pierwszy pojedynek przegrałem z Gajdą 1:3 (Lee vs. Hei), ale resztę udało mi się wygrać, przy czym przeciw dwóm przeciwnikom (manieq oraz HiKrush) zmieniłem postać na Pandę, bo:
i że Di musiał na mnie grać Pandą, bo "sorry, ale chciał wyjść z grupy"
W DE najpierw trafiłem na Maargotha, z którego Fengiem mój Lee wygrał dwukrotnie. Później przegrałem jedną walkę Lee, ale po kolejnej (Panda vs. Feng) awansowałem.
Od tego momentu wolałem nie ryzykować i wybierałem tylko Pandę. Dzięki temu wygrałem z Zajcewem i w kolejnej walce trafiłem na Frizena. Podszedłem do walki na luzie, bo byłem pewien wyniku (szybkie 0:3), ale wrocławianin miał chyba gorszy dzień, bo wyszedłem z tego meczu obronną ręką (link do walki:
http://www.youtube.com/watch?v=YtFKYykG2JI). Zwycięstwo mnie mocno podbudowało i z Gajdą w finale WB grałem z większą pewnością siebie niż wcześniej, jednak na wygraną to było za mało.
Czekałem na dalszy rozwój spraw i swojego przeciwnika. Znów do konsoli usiadł Frizen, który tym razem nie zmienił Steve'a na Larsa. Ostatnia runda, tak jak wcześniej napisałem, przejdzie do historii - time out, 12% energii, draw. Było 2:0 dla mnie w rundach, więc wygrałem.
Do finału przystąpiłem z myślą, żeby jak najszybciej wrócić do domu, gdyż ze względu na rosnącą temperaturę czułem się coraz gorzej. Womb Raider był przeciwny graniu finału według zasad DE, ale oczywiście nie było o tym mowy.
Ostatni mecz wieczoru okazał się jednym z moich najlepszych w T6 i... udało się
(link do walki:
http://www.youtube.com/watch?v=k0ryGfStilA)
Nie ukrywam, że wyniki sobotniego turnieju bardzo mnie podniosły na duchu i sprawiły, że odzyskałem wiarę w siebie, którą sukcesywnie traciłem w trakcie kilku ostatnich eventów. Na dodatek klimat rozgrywek z pierwszego dnia FG był świetny i nakręcał atmosferę. Mimo wszystko od czasu do czasu - z okazji turnieju - warto odkurzyć pada
O ludziach i organizacji napiszę innym razem.