Organizacyjnie totalny szatan. Nigdy nie widziałem lepiej dogranego turnieju. Nawet w końcu ktoś rozsądny usunął tą kratkę z wiatraczka, żeby nie warczała.
Gratsy dla podium ogromne, choć szkoda, że Tokis dla wygranej musiał wyjąć Lawa. Ale widać takie życie, wyżej hooya nie podskoczysz i tyle. Tym większe gratsy dla Ruperta, że od początku do końca konsekwentnie mieliłeś kogo popadnie tym tłustowłosym olbrzymem. IMO Frizen wtopił na własne życzenie, o czym zresztą gadałem z Furbem w trakcie, ale cóż. Tokis ma nerwy ze stali, to mu trzeba oddać, a w walce Steve vs Law nie wygrywa się mocą postaci, tylko nerwami właśnie.
Poza tym, to się ogromnie cieszę, że poznałem Was wszystkich na żywo. Pych, KOKOLINO (po Twojej posturze miałem wrażenie, że będziesz głośniejszy, tymczasem normalny, spoko ziomuś z Ciebie
), Frizen, Komandos, Furb, cała reszta z Olgotką włącznie - mam nadzieję, że na następnym turze zostaniemy na after
Do tego stara gwardia, radość. Mashter nic się nie zmienił i dobrze, bo zawsze był jak wiatrak na statyczne, smutne jak p***a powietrze turnieju. Icek, miło było Cię poznać, pogadać z - było, nie było - legendą tej gry
Co do mnie, to jestem niezadowolony z siebie strasznie. I nie dlatego, że przegrałem w grupach, bo na wygranej akurat zależy mi najmniej. Zły jestem, że Kazkiem, którym gram całe życie, przegrywam z kretesem, a jak wyciągam Steve'a, którym gram z doskoku dwa, może trzy miesiące, zaczynam wygrywać. Smutne to jest fhooy. Z tego wszystkiego kazałem mojemu autorytetowi w sprawach Tekken'a, tzn. Magusi, wybrać najbardziej wieśniacką postać w tej grze, bo muszę zmienić tego Kazka na coś innego, a jak mam zmieniać, to tylko na największą wieś. Powiedziała "Steve".
Od Żeliwnego znowu dostałem po ryju, czyli od lutego nic się nie zmieniło, albo zmieniło się dokładnie tyle samo
Podsumowewewując - szatan na pełnej linii. Czekam na kolejną edycję z niecierpliwością
A reszta, no cóż. Ludzie rwący tynk razem z plakatami wyglądali świetnie
PS. Stuff podrzucę na jakąś megaupę mam nadzieję, wieczorem.
PS2. Sorasy, jeżeli o czymś zapomniałem, komuś nie podałem ręki, albo sadziłem trzy lowy pod rząd z rzutami na wymianę, ale stres jednak robi swoje.
EDIT: PS3. Zjechaliśmy w Ulyssesie kawał świata, ale tak beznadziejnie oznakowanych dróg jak w Dąbrowie i okolicach, to chyba nie ma nigdzie. Nawet przez chwilę byliśmy zmuszeni wyciągnąć atlas samochodowy, żeby mieć na czym położyć kubek z kawą. Styl jazdy "na baszanges", czyli "przed siebie" nas szczęśliwie wywiódł z tej ziemi śląskiej
EDIT 2: PS4. Dzięki, Gordafku, żeś nas zawiózł i odwiózł bezpiecznie, pomimo swojej kurzej ślepoty