Nie znam ani jednego topowego gracza, który odnosi regularne sukcesy low tierową postacią street fighterze. Co do makoto (gracza) to widać havoc, że mało kojarzysz clawa. Makoto gra naprawdę niesamowicie, nic nie ugrywa na dłuższą mete ale wszystkie wypracowane winy są efektem praktycznie pozbawionej błędów gry z jego strony. Naprawdę vega nie ma jakiś prostych MU. Brak comebacku, brak sensownych revarsali, ciągle większy risk niż reward. Nie mówię, że vega jest broken i niegrywalny ale z pewnością każda wygrana jst okupiona większą ilością krwi i potu.
Nie no, Clawa kojarzę bardzo dobrze, bo jakby nie było ciągle jest moja drugą postacią
Jest trudniej, trzeba się więcej napocić, ale to nie jest niemożliwe, żeby nim wygrywać i już na pewno nie można mówić, że jest c***owy. Zresztą on jest akurat mid'em więc jeszcze nie jest aż tak źle. A im wyższa poprzeczka tym lepsza satysfakcja
Swego czasu Marn wygrał turniej swoim Dudley'em a potem się okazało, że on nie jest żadnym top 5 jak kazdy teoretyzował tylko też właśnie midem.
Tą anegdotką o Danie i Daigo biłem do takiego jednego procesu który zauważyłem jakiś czas temu, i tu dobrym przykładem jest sytuacja Feilonga. Jeszcze zanim SSF4 wyszło, 'Bruce'a Lee' tykał mało kto bo "hamburgery/japońce nim nie grają a w tier liście jest na dole to napewno jest słaby". I potem nagle chyba Justin zaczął nim grać, jakis czas później jeszcze japońce sie dosiadły i nagle się okazuję, że Feilong (o ile pamiętam zmiany z vanili na supera były minimalne) zawsze był silny, tylko że nie było komu tego zweryfikować. I teraz na tier listach jest już hen wysoko
Wracając do tematu dyskusji, to ja gram Genem i wiem dobrze, jak bardzo sie trzeba czasem napocić i nagłówkować gdy sie okazuję w walce że postać przeciwnika ma "wszystko lepsze" od twojej. Ale to jest jakieś wyzwanie i duża satysfakcja i wcale niemało osób tak myśli. I mi się wydaję, że to jest dobre, bo inaczej wszyscy by grali postaciami z top 10, "bo resztą się nie da wygrać, to są do d*py".