Kot, weź też pod uwagę, że infrastuktura sieciowa dla graczy w ostatnio rozwija się w dobrą stronę - weźmy na przykład GameGen, na którym swego czasu z poradnictwem tekkenowym całkiem nieźle szło Nerobianco (przed jego wejściem w okres filozofii pod tytułem "ta gra jest zjebana"). Śmiem twierdzić, że robiąc merytorycznie przystępny materiał można zdobyć sporą popularność bez użycia farta. Besides, Tekken Revo w tym przypadku mógłby odwalić kawał dobrej roboty, bo jest za darmo i jestem pewien, że masa graczy gra w to właśnie dlatego. Robiąc, równolegle do TT2, wideoporadniki do Revo na poziomie, nazwijmy to, pre begginer, w których ktoś sprytnie przemycałby informacje o tym, że Revo jest "wersją demo" do pełnowartościowego produktu, jakim jest TT2, można nie tylko zyskać obejrzenia filmiku, ale przy odrobinie szczęścia uda się pozyskać jakichś nowych graczy. Gdyby powyższe zespolić z lokalnymi turniejami dla noobów z symbolicznymi nagrodami* i zaszczepiać w nich jakąś chęć skillowania i podsuwanie im rozwiązań w postaci tych wideoporadników właśnie, można zbudować bazę graczy, którzy coś w to grają, coś tam wiedzą, a z których w przyszłości może wyewoluować gracz właściwy i nawet jeżeli będzie to tylko odsetek z tych wyświetleń, to przecież i tak będzie stanowiło spory sukces.
No, ale to jest gdybanie. Wykonalne, fakt, ale wymaga sporego zaangażowania lokalnych społeczności grających, a to, jak wiemy, jest towar deficytowy.
*Symboliczne nagrody miałyby odstraszać "pro plejerów", bo nooby nie lubią przecież przyjść gdzieś z nadzieją, że coś im się uda i dostać wcir taki, że nawet się nie ruszą, bo o nawiązywaniu walki nawet nie ma mowy. Takie coś odstrasza potencjalnych zajawkowiczów.