No dobra, cośtam pobazgram.
Turniej miał wybitnie "barowy" klimat, zapisało się chyba 19 graczy, a że DE było przygotowane pod 16, to ostatnia piątka grała między sobą o dwa sloty w drabince. Już wtedy dało się zauważyć, że ogarniętych graczy jest ledwie garstka, dwóch czy trzech umiało jakieś basiki Smokiem a reszta to casual. Prym wiódł tu Koko, dla którego to chyba pierwszy kontakt z nowym MK
Przynajmniej starał się ogarnąć podawane mu juggle do Scorpiona. Od razu na rozgrzewce zauważyliśmy, że jeden Reptile (Manior) jest niezły i że nie rozegramy tego tylko między piątką "faworytów" (bracia, Vol, Frizen i ja).
Rozstawienie drabinki, pierwsze walki każdemu poszły gładko, ja (biorąc Ermaka) zagrałem z jakimś 3hitcombo operatorem Kitany, reszta chłopaków też bezproblemowo; tu muszę napisać o niecnym postępowaniu Nevana i Vola, którzy nie omieszkali sobie upokorzyć przeciwnika Babalitem - nieładnie
Druga runda była już trochę ciekawsza - Vol grał z Maniorem, któremu wyraźnie brakowało ogrania na Mileenę; dał się podpuszczać do close contact, gdzie czekało na niego 50/50 do juggla Milki - czyli albo zgadniesz albo 30% w plecy. Oskar i Frizen wygrali gładko z kolejnymi randomami, ja natomiast miałem zmierzyć się z Nevanem - tu wiedząc, że zagrał ze mną tylko jedną walkę oraz że Kitana ma ciężki matchup, bezpardonowo wybrałem Raidena i wygrałem 1 walkę. W drugiej zmienił na Mileenę, z czego byłem zadowolony, bo wiedziałem jak ją Raidkiem odzonować i również zwyciężyłem.
W 3 rundzie WB kolejne "walki wieczoru", czyli Oskar vs Vol - tu znając styl gry Oskara (IMO ma on niekwestionowanie najlepszy pressing Scorpionem z jakim się spotkałem) i wyniki wielu sparów z Volem spodziewaliśmy się jego zwycięstwa; Oskarek jednak zaskoczył wszystkich i chyba samego siebie - mimo, że prowadził dobrą ofensywę i setupy, 80% juggli kończył po 3 hitach, wielokrotnie robiąc j.K~TP za szybko, czym whiffował (chyba za dużo grał online, gdzie z przyzwyczajenia robi się juggle szybciej), wyblokował masę kulek, ale jego główną karą na nie było 1,1, dash, koniec
Dlaczego przypadki, gdzie ukarał to właściwie, tj. b+2 (nie mówiąc o kontynuowaniu juggla
) można zliczyć na palcach jednej ręki? Nie wiedział on sam, dlatego zwycięstwo Vola wydaje się zasłużone.
W drugiej części drabinki miałem zmierzyć się z Frizenem. Już przed turniejem wiedziałem, że będzie to dla mnie najważniejszy pojedynek tego turu, ostatnie 2 dni starałem się ogrywać na matchup Ermac vs Smoke (nie miałem zamiaru wybierać innej postaci), w czym na pewno pomogły mi spary online z Wombatem i Grudzien13. Maksymalnie skoncentrowany siadłem do gry i... wychodziło mi praktycznie wszystko - siedziały combosy, aa uppercut do juggla, zoning, budowanie metera, karanie, nawet mimo posiadania airthrowa przez Smoka udawało mi się uzyskiwać przewagę w powietrzu. Była chyba to moja najlepsza walka Ermakiem ever, aż szkoda, że nikt nie pomyślał o jej nagraniu -_- W finale czekał już na mnie Vol, więc turniej skupił się na rozegraniu drabinki przegranych.
Przez LB przebijał się Nevan, z ciekawszych pojedynków należy wspomnieć o bratobójczej walce z Oskarem, któremu już chyba znudziło się granie na turnieju i kontynuując taktykę nierobienia akcji
przegrał i zakończył swój udział. Frizen rozpoczął walkę z Maniorem Smokiem, wygrał pierwszy pojedynek, drugi po ładnej i wyrównanej walce przegrał 2:3 w rundach a następnie zmienił postać na Ermaca, co było jego gwoździem do trumny. Widać, że dawno nie wybierał go na versusie, bo zagrał nim sucho i bez jakiegoś szczególnego konceptu na grę, przez co przegrał. Mam nadzieję Frizen, że nie obraziłeś się na grę i nie odpuścisz dalszego młocenia
Kolejny mecz LB - Nevan vs Manior - oprócz wspomnianego przez chłopaków problemie z przechodzącymi typiarami (jedna wyglądała, jakby miała FAS, więc trzeba jej wybaczyć) było dużo latania, skakania, kulkowachlarzowania, missowania Xrayów (Nevan bardzo szybko nabijał pasek i bardzo szybko go zużywał, wykonał chyba z 5 Xray w jednej walce, z czego 3 zwhiffował
) udało mu się wygrać 2:1.
Finał WB - Vol vs ja - podbudowany wcześniejszą wygraną z Mileeną Nevana wybrałem Raidena, co jednak okazało się błędem; zagrałem bardzo słabo, na pałę, zmissowałem masę kar, random inputy, brak juggli, ogólnie żenada i wstydzę się tej walki, a niestety została ona nagrana
Gładkie 2:0 dla Vola.
Tym samym w finale LB Nevan trafił ponownie na mnie - a ja ponownie nie zawahałem się użyć Raidena. Zagrałem kapuścianie acz konsekwentnie i wygrałem, Nevan nie widząc jak sobie z Rajdem poradzić zmienił na Sindel - sam później przyznał, że był to błąd - przegrał i ostatecznie zajął 3 miejsce.
Finał - Vol vs ja - postanowiłem konsekwentnie rozgrywać tylko Ermakiem, żeby nie robić już sobie więcej wstydu i jestem z niego bardzo niezadowolony. Plan był jasny: trzymać dystans i skupiać się głównie na baitowaniu kulki i teleportu - co teoretycznie mi się udawało. Szkoda tylko, że nagle nie potrafiłem kończyć juggli (whiffy teleportów, które kończyły się ukaraniem kulką Milki), na siłę próbowałem Ex teleport Mileeny karać liftem - co jest niemożliwe i kończy się, ale karą dla mnie :/ Na dodatek po Ex TP Mileena ma dogodną sytuację do sadzenia swojego piekielnego 50/50. Później próbowałem karać uppercutem, czego oczywiście też się nie da, weee (tak samo jak "peikielną podcinę"). Z nerwów nawet zwykłe zablokowane teleporty karałem uppercutem, tracąc free damage, kilka razy psując wakeup attack łykałem podciny do juggla, wyprowadzając własną ofensywę wykonywałem bardzo "pomysłowe" teleporty po zablokowanych stringach itp itd. Vol grał swoje konsekwentnie, ja nie grałem nic i dlatego zasłużyłem sobie na rozjechanie mnie 5:0. Walka została nagrana jeśli ktoś będzie chciał sobie zobaczyć ten mój noob fest.
Aż sam mam ochotę powiedzieć sobie Pozdro & poćwicz.