Fakt, niewiele charakterystycznych ciosów postaci. Tylko Edek podołał swojemu stylowi walki. Reszta, gdyby nie kostiumy byłaby zagadką. Swoją drogą jeśli chodzi o garderobę to nie rozumiem ani szelestów lawa ani tony lateksu na Ninie ani reszty sztucznie wyglądających strojów. Jest tyle fajnych tkanin...
Szkoda też, że zabrakło taśmy dla Anny. Wśród uczestników tylko ona nie walczy ani raz i wychodzi na to, że pojawia się tylko po to żeby dać pupy
Najlepiej wypadł Steve Fox według mnie. No i jak zwykle wzdycham do Jina ale to już moje zboczenie
Dziwne, że taki dobry chłopak a tu laska i tam laska, ale to na pewno przez tą krew
dla mnie i tak ocieka zajebistością
Zabrakło nutki humoru. Jedyne co wywołało u mnie lekkie parsknięcie to losowanie stage'a, ale to raczej nie było celowym zabiegiem scenarzysty.
Niewymagające dialogi i oklepane hasła obróciłam sobie na plus, bo dzięki temu moja (nie)znajomość angielskiego pozwoliła mi je zrozumieć.
Cóż.. chciałam napisać coś więcej niż tylko, że film jest chałą. Produkcja nie powala z nóg, nie oszukujmy się, ale dla każdego fana Tekkena pozycja obowiązkowa
Obejrzałam z wielką ciekawością.