Wiem, o co ci chodzi, bo mówisz tu o tym, że zwycięzcy winners bracket nie naliczają się wygrane walki z tych dwóch setów. Jednak jeśli wygra pierwszy cały set, to wygrywa wszystko. Ale widzę tutaj jeden minus tego podejścia. Po co w takim razie robić losers bracket? Na stracie będzie zwycięzca winners bracket, bo jakby nie patrzeć, to on nie przegrał, więc powinien mieć tzw "drugie życie". Wiem, że zaraz napiszesz: "Przecież są dwa sety", racja, może i są, ale skoro jemu się nie naliczają wygrane z tych dwóch setów, to jak dla mnie, to nie ma już tego swojego "drugiego życia", hmhm...