No i byłem wczoraj na seansie Avatara 3D, swoją drogą, po raz pierwszy mając do czynienia z technologią wyświetlania czegokolwiek w 3D. Sam efekt okazał się interesujący, nawet jeśli nie jest to "pełne 3D"(bo oczywiście nie jest), to jednak niektóre efekty wplątane w ciekawe ujęcia i poparte świetną reżyserią robią wrażenie - sprawdźcie sami, nie będę spoilował.
A spoilować mi się chcę i to bardzo, bo film wcisnął mnie w fotel! Jako fan gier, fantastyki i człowiek o bogatej wyobraźni jak i empatii, wchłonąłem ten obraz z przyjemnością, nie zważając na pewne naiwności scenariusza - bo tylko one mogą zepsuć odbiór filmu. Cieszę się, że w sumie nie wiedziałem czego się po Avatarze spodziewać, co pozwoliło mi radować się z poznawania wraz z bohaterem otaczającej go nowej rzeczywistości, jaką jest świat Pandory. Jedyne czego oczekiwałem po scenariuszu to opowieść o bohaterach i o słusznej walce w imię tego, co się kocha i to właśnie(ale nie tylko to ;)otrzymałem. Film jest widowiskowy, akcja wartka, działania bohatera próbującego zasymilować się z tubylcami - wiarygodne, nie zabraknie również scen, które zagrają na waszych emocjach. Świat przedstawiony w filmie został przedstawiony tak sugestywnie, że aż szkoda go opuszczać - mitologia, tradycje i język zamieszkujących planetę, inteligentnych i pokojowo nastawionych Na'vi są rzeczywiste "do bólu", co pozwala poczuć sympatię i współczucie dla niebieskich olbrzymów. Flora i fauna Pandory to majstersztyk designu(wraz ze stroną audio!), scenerie zaś - choć wykreowane przez speców od efektów specjalnych - monumentalne i plastyczne zarazem, przez co nieraz urzekną was swoim pięknem. Pomaga w tym również wspomniane 3D - wrażenie głębi, zmiany ostrości, zróżnicowanie planów, które sprawiają że można poczuć ogrom otaczającego nas środowiska. Dla mnie 6/5, jeśli chodzi o wizualizację - granica między światem rzeczywistym, a tym stworzonym w głowie Camerona i powołanym do życia przez sztab grafików i speców od efektów, właśnie została zatarta. Przynajmniej ja jeszcze czegoś takiego nie widziałem - dość powiedzieć że Władca Pierścieni, Matrix i Transformery razem wzięte, wydają się plastikowe wobec "żywej" Pandory - w moim mniemaniu, oczywiście!
Ponadto, film ma również "gamingowy" feeling - Cameron na pewno grał w Warcrafta 3, zaś pierwsze spotkanie z dżunglą, to jakbym odpalił demo Lost Planet 2! Jest oczywiście sporo strzelania i wybuchów, powietrzne bitwy i ujeżdżanie bestii, znajdzie się nawet Boss Battle!
Powtarzam jednak - film urzeka przede wszystkim designem i przenikaniem się świata rzeczywistego z wirtualnym, ponadto przedstawienie ludzi jako agresorów, chcących zniszczyć dla hasju(jakżeby inaczej
) to, co piękne i szlachetne, jest dla mnie strzałem w dziesiątkę i z miejsca wywołuję sympatię dla dzikich Na'vi, którzy wraz ze swym pięknym światem są głównymi bohaterami filmu. Jest trochę dobrej gry aktorskiej - czuć radość Jake'a Sully(main hero), gdy odkrywa Pandorę i możliwości jakie daje mu avatar, by potem ze smutkiem wracać do swojego ułomnego, ludzkiego ciała. Fajna jest niebieskoskóra Neytiri, wprowadzająca Jake'a w życie Na'vi, daje też radę główny badass Quaritch. Na drugim planie dobrze prezentuje się "jajogłowa" Sigourney Weaver i "twarda babka ze skrupułami" Michelle Rodriguez. Bądź co bądź jednak, to nie aktorstwem ten film stoi - co nie znaczy że jest źle pod tym względem.
Dobra, bo się rozpisałem grubo!
Podsumowując, już krótko - wybierzcie się na ten film bo warto, naprawdę. Ja osobiście mam zamiar przejść się na seans 3D ponownie w najbliższym tygodniu - Avatar oczarował mnie kompletnie i życzę mu Oskarów, a publice - drugiej części!