Dla mnie ten turniej to było wielkie GDYBY. Gdyby Nevan grał, gdybym trafił na Robsona, Tenshi, albo Gagarina, gdybym walkę z Devilem grał w sobotę, gdybym poszedł na after - gdyby cokolwiek z tego się stało, to drabinka mogłaby wyglądać inaczej. Ale się tak nie stało i jest jak jest. Jechałem do Łodzi z zamiarem wyjścia z grupy i maksymalnego utrudnienia ludziom pokonania mnie, więc plan wykonałem w 500 procentach. Fajnie jest
Dzięki wszystkim za wszystko, za śniadanie na dworcu, bo razem smakuje lepiej i za kolację w Syrence, bo zimioki z pudełka są całkiem smaczne. Za wieczorne wspominki o starych czasach, za dobre słowo i za kupę śmichu w doborowym towarzystwie
Za doping też dzięki, dla mnie to pierwszy raz i było czadowo
No i za kolejny zajebisty event!
Jednak przede wszystkim wielkie dzięki dla Jej Wysokości Toyoty Tercel vel. Wieśkowozu za to, że dzielnie dowiozła nas tam i na zad, nie rozkraczając się po drodze, a nawet dziarsko szarpiąc stówkę bez marudzenia i wyprzedzając TIRy i pomniejsze punciaki jak błękitna strzała
PS. Koszulka z Batmanem za duża (szok, co nie?
), oddam Dużemu, to się ucieszy.