Scorpem owszem, robię wszystko intuicyjnie, ale baty dostałem chyba od wszystkich możliwych graczy podczas turnieju. Czułem jak żenua zalewa mi twarz. Z kolei Kungiem już szło mi nieco lepiej mimo, że mam tę postać opanowaną jako-tako-po-japońsku. Wydaje mi się, że gdybym porządnie do niego przysiadł mógłbym powalczyć, a nie pocić się za każdym razem kiedy z kimś gram. Z Sankiatakiem nigdy nie miałem przyjemności grać, a bardzo chciałbym zobaczyć Jego grę. Jeszcze nie tak dawno myślałem nad grą Ermaciem, ale wystarczy skakać mu nad łbem żeby nic nie mógł zrobić poza pomachaniem przeszczepami.