@Solo o mojej grupie masz ponizej.
Kilka slow odnosnie BTC IV. Turniej w Berlinie byl moim pierwszym zagranicznym, na ktory zdecydowalem sie wybrac ze wzgledu na stosunkowo niewielka odleglosc jaka dzieli nas do Berlina. Jechalem bardziej w celu nauki i kibicowania naszym topom, bo ugraniu czegos konkretnego nie moglo byc mowy, jesli nawet na polskim turze nie ugralem nic poza wyjsciem z grupy. Troche zawiodlem sie na tym, ze tylko 5 osob bedzie z Polski po tym ilu naszych rodakow zadeklarowalo sie na poczatku, ale w zupelnosci rozumiem to, ze ludziom moga wypadac rozne obowiazki, czy moze zabraknac kasy.
Byla to tez doskonala okazja do sprawdzenia europejskich topow w akcji. Spakowalem wszystko co bylo potrzebne (przynajmniej tak mi sie zdawalo) i w droge na zywiol. Pociag bez wiekszych opozniej dojechal na dworzec centralny w Berlinie okolo godziny 21. Po uzyskaniu odpowiednich informacji i zakupieniu biletu, ruszylem w droge do Generator hostelu, w nadziei, ze juz tam na miejscu zastam ekipe LTF. Po okolo 40 min podrozy przez stolice Niemiec, dotarlem do naszego pierwotnego miejsca noclegu. Niestety za lada dowiedzialem sie, ze wszystkie lozka sa zajete i bez rezerwacji nic mi nie dadza. Jedyne co pozostalo to czekac na reszte i szukac jakis alternatyw na necie. Jak pozniej policzylem, zadzwonilem w 11 miejsc, z czego tylko w jednym mieli miejsca i to dosyc drogie. Poczekalem w recepcji do 24 na przyjazd ekipy. Pozniej nevan znalazl nie dosc, ze w ogole to jeszcze tani nocleg na caly weekend. Nie wiem jak to przeoczylem, ale wyglada na to, ze mielismy sporego farta. Pozniej wyscig z czasem aby nie zajeli nam miejscowki, ale na szczescie nie bylo z tym problemow. W koncu okolo godziny 3 w nocy moglismy spokojnie polozyc sie spac przed turniejem.
Droga z hostelu na miejsce turnieju zajela nam okolo 40-50 min i na miejsce dotarlismy pare min po 12. Pierwsze wrazenie: "Na europejskim turnieju 20 osob? @_@". Troche mnie to przerazilo, ale pozniej doszlo jeszcze troche osob, tak wiec uczestnikow bylo troche ponad 40 osob. Niestety na miejscu okazalo sie, ze WiFi jest blokowane haslem, ktorego nikt nie zna i nie mielismy przez to dostepu do netu. Na miejscu okazalo sie, ze trzeba wyciagnac baterie z pada (co zapomnialem zrobic w domu). Skoczylismy w takim razie z frizenem poszukac jakiegokolwiek miejsca gdzie moznaby kupci jakis srubokret. Z poczatku obawialem sie, ze nic takiego tam nie znajde, ale na szczescie w dyskontach jest wszystko
. Tymczasem niemieccy organizatorzy podlaczali sprzet do stream'u, a my mielismy duzo czasu aby pograc troche freeplayow. Nevan zniszczyl Bode 5:0 (traktowal bym to jako podpuche, biorac pod uwage wyniki koncowe), Frizen z Gajda przez dluzszy czas grali ze soba, a ja zagralem pare walk z jakims Asuka playerem.
Przegralem moze z 3 walki na 10, takze nie bylo az tak zle jak myslalem. Pozniej pogralem z Reflexem (Lars, z ktorym Nevan gral w grupie), z ktorym poszlo juz troche gorzej. Nastepnie kilka walk z Jinpachikiller (Kazuya). Tutaj jechalismy podobnie, ale zaloze sie, ze gdyby gral Devil Jinem albo henkiem to juz inaczej by to wygladalo. Pozniej jeszcze jeden mirror z ciekawym Alisa playerem, ktory niezle po mnie przejechal. Koles gral w sposob, jakiego jeszcze nie widzialem u zadnego z operatorow Alisy. Ta walka nauczyla mnie kilku nowych setupow nad ktorymi teraz bede musial troche posiedziec. Po zalatwieniu wszelkich formalnosci, Erdal rozdal tabelki z grupami i o 15 zaczal sie turniej.
Moja grupa miala liczyc 5 osob, ale jeden z zawodnikow nie dotarl to zostalo nas czterech. Czyli na dluzsza mete wychodzili wszyscy. W grupie mialem Killerdolla, Bode (TOP2, mam szczescie do takich rzeczy) oraz 4D4M (Jack player). Pierwszy mecz z killerem Przegralem 2:0, stawiajac jakis wiekszy opor w pierwszej walce. Widzialem wczesniej jego freeplaye i zastanawialem sie co tak naprawde gosciu umie. Perfekcyjny movement, swietne karanie, duzo pomyslowych setupow. Jak skonczyl sie turniej to juz nawet nie bylo mi glupio z powodu takiej porazki. Nastepnie przyszla kolej na Bode. Po tym co bylo na sparach z Nevanem, mozna bylo wyciagnac wniosek, ze nie podchodzi mu T6. Mecz skonczyl sie podobnie jak w przypadku z finem.
Pierwsza walka jeszcze jakos poszla, ale w drugiej dalem sie zbaitowac jak dzieciak i zostalem pokonany doswiadczeniem. Pozostal juz ostatni mecz do rozegrania. W najlepszym wypadku moglem zajac trzecie miejsce, czyli moze nie trafie od razu na jakiegos mega topa jak zawsze. Ten mecz wygralem bez wiekszych problemow 2:0. Z poczatku bylem bardzo zawiedziony swoja gra (ale nie martwilo mnie to za bardzo w obliczu tego, ze i tak wiele bym nie ugral). W drabince przyszlo mi grac z Reflexem, z ktorym pare min wczesniej sparowalem. Gosciu ma calkiem niezly movement, ale wczesniejsze freeplaye pozwolily mi poznac kilka jego schematow. Mecz ukladal sie po mojej mysli. Przy stanie 2:0 dla mnie gosciu odrobil dwie walki i juz myslalem, ze czeka mnie to co zawsze w takich sytuacjach.
Na szczescie udalo mi sie zachowac zimna krew i wykorzystac nieznajomosc mojej postaci przez przeciwnika. Nastepny mecz byl przeciwko sephi blackowi. Niestety ten bardzo go przeciagal. Pytalem go z 40 min czy jest gotowy do gry, a on ciagle wykrecal sie tym, ze do kibla, ze cos zjesc itp. Wywarl u mnie wrazenie jakiegos cwaniaczka. Ostatecznie podeszlismy grac. Slyszalem wczesniej jak rozmawial z jakimis ludzmi o tym, ze bla bla bla "Alisa" bla bla hachen machen. Wyszedlem z zalozenia, ze jest gotowy na Alise, to ja wybralem Jacka. Pierwsza walka - Ja, perfekt. On, perfekt. Ja, perfekt. On, perfekt. Pozniej juz jednak normalnie przegralem. Pozniej postanowilem zmienic na Alise i zostac przy arenie bez scian, co jak sie pozniej okazalo bylo duzym bledem, gdyz potrafi on dobrze wybackdashowac wiele rzeczy. Nastepne walki gladko przegralem i skonczylo sie na 3:0. W drabince przegranych mialem sie zmierzyc z Lucino. Operator Devil Jina, moze nie z najwyzszej polki, ale whiffy dobrze karal elektronami. Tego mecu troche zaluje, bo w sumie jakbym sie bardzo skupil i zagral bardziej na powaznie to moglbym to wygrac. Zwlaszcza, ze prowadzilem 1:0. W pewnym momencie przestalem myslec i lapalem bardzo glupie rzeczy i nie schylalem sie pod tymi oczywistymi. Na wlasne zyczenie przegralem 1:3. W tym momencie zrozumialem, jak wiele trzeba wlozyc pracy i czasu aby pamietac wszystkie rzeczy pod ktorymi mozesz sie schylic i wszystkie najmniejsze kary jakie by sie tam bardzo przydaly. Mimo tego, ze wiele rzeczy u kazdej postaci obczajalem w practice, tak w tej walce wyszlo to, ze nic nie zastapi zywego sparing partnera dana postacia i doswiadczenia zdobytego w ten sposob.
Turniej sie dla mnie skonczyl. W sumie dalej niz myslalem, bo bylem przekonany, ze zostane zmasakrowany po grupach. Mimo wszystko lekki niedosyt pozostal. Zlagodzily mi go mecze polakow, ktore pozostalo kibicowac razem z ekipa przeciwko calej sali. To co wyprawial Frizen w drabince przegranych, a zwlaszcza w meczu z sephiblackiem to chyba najlepsza rzecz jaka widzialem jak gram w tekkena w ogole. Reszte wynikow znacie. Nevan dal z siebie wszystko z Bode, ale ten pokazal, ze umie sie zaadaptowac (i w ten sposob udowodnil, ze nie jest slaby w Tekkena 6). Frizen z kolei swietnie przebudzil sie po tych wszystkich horrorach w najwazniejszym momencie. Majac na plecach dzielne wsparcie Gajdy, ktory w kibicowanie wkladal nie mniej serca niz w gre, dostal skrzydel. Niestety w starciu z Bode zabralko szczescia (podobnie jak w starciu z killerdollem). Mimo wszystko uwazam, ze gracze LTF pokazali sie z bardzo dobrej strony. Dali z siebie wszystko i pokonali niemcow.
Ten wieczor nalezal jednak do nikomu nieznanego szerzej Finskiego Armor Kinga, ktory pokazal iscie koreanski styl gry. Mysle, ze JDCR nie powstydzil by sie tego co ten czlowiek wyprawial na tym turnieju. Sama ekipa z Finlandii, przyjechala na sponsoringu co jeszcze bardziej mnie zdziwilo. Ale wyglada na to, ze maja co tam sponsorowac. Po zakonczeniu turnieju zaczely sie znow freeplaye (ja zagralem pare wolnych z Sonikiem, ale to juz byla straszna tragedia). W miedzyczasie odbyla sie uroczysta dekoracja najlepszej czworki turnieju. Jesli chodzi o organizacje to nic specjalnego orpocz meczy do 5 przed finalami nie mozna zarzucic. Z poczatku balem sie o to, ze brak kilku topow sprawi, ze poziom turnieju bedzie nizszy, niz chocby w zeszlym roku. Nie ma o czyms takim mowy. Byl to zdecydowanie najciezszy turniej (obok AoT2) na jakim bylem. W wielkie zaskoczenie wprawilo mnie to jak wielu ludzi tam swietnie wyrywa sie z rzutow. Do frizena z walki z sephim to moze im troche brakuje, ale taki sonik to wyrwal mi prawie 90% rzutow jakie chcialem zrobic. Cos co w Polsce jest opanowane przez zaledwie kilka osob, tam jest troche szerszym standardem. Pod tym wzgledem polska scena troche odstaje od reszty, ale tylko pod tym. Ogolnie mamy duze powody do dumy. Nevan z Frizenem pokazali, ze prezentuja topowy poziom w europie i wcale nie sa bezradni w starciu z takimi graczami jak Bode, ktorymi ich straszono. Nevan wrocil troche wczesniej do hostelu, a my okolo 1:30 zabralismy manatki i poszlismy jego sladami. Troche to trwalo, ale okolo 3-4 bylismy z powrotem na miejscu gdzie moglismy w koncu odespac ciezki dzien, przed kolejnym ciezkim dniem. Chlopaki wyjechali okolo 11 spod hostelu, a ja mialem jeszcze 3,5h do pociagu. Wykorzystalem ten czas aby poprzechadzac sie po Berlinie.
Podsumowujac byl to najfajniejszy turniej na jakim bylem. Mimo tego, ze zagralem to co zawsze to nie zaluje ani eurosa wydanego na ten weekend. Duzo emocji i dobrej gry jest tego warte. Dla takich turniejow warto grac w te gre i to wlasnie on sprawil, ze postaram sie znow cos w to pograc.
PS1. Di przed walka z SephiBlackiem napisal mi "Jedziesz z nim jak z gownem
" - Prawdziwa awangarda z jego strony
.
PS2. Gdyby 2 osoby wiecej wplacily to na turnieju zjawilby sie Tongball love. Gdyby bylo o tym wiadomo to pewnie ludzie by wplacili. Tak to niestety nie bylo za co oplacic mu przelot i pobyt. Erdal chcial zrobic wszystkim niespodzianke, ale niestety fakt, ze miala byc to niespodzianka, przyczynil sie do spalenia na panewce.
Sorry, ze tak duzo.