Oj, tytuł dałem metaforycznie, a nie dlatego, że chciałbym w Polsce zrobić dokładnie coś takiego. Ot, taka awangarda w nazwie, crash bez crasha.
Maćku, ja też miałem kiedyś mniej niż osiemnaście lat. Podobnie jak reszta moich kumpli, podobnie jak cała polska scena. Że tak powiem kolokwialnie, wielu z nas po maturze chodziło na domówki... eee... nie o to mi chodziło. Anyway, wielu z nas chwali się, że w Tekkena gra od początku, albo od trójki, więc łatwo możesz sobie policzyć ile lat mieli jak zaczynali. Wtedy scena kwitła. Nie wiem, co było tego powodem, może to, że PSXa można było wyrwać za stówkę, a T3 za cenę czystej płyty w sklepie. Wiem natomiast, że jak kilkudziesięciu chłopa będzie siedziało i w oczekiwaniu na zmiany na lepsze marudziło, jak to aktualnie jest do doopy, to nic się nie zmieni.
Promocja nie tylko Tekkena, ale i e-sportu w ogóle to forteca, która jest jak najbardziej do zdobycia, ale fortec nie zdobywa się oczekując aż nieprzyjaciel sam się pokona.
Nie wiem, dawniej te turnieje były jakieś inne. Człowiek mógł się gdzieś wybrać, a później przeczytać o tym w gazecie. Gdzieś pojawiały się zdjęcia, ogólnie była jakaś taka otoczka inna. Info o turniejach przekazywane na gębę, a jednak w jak w 2001 w mojej wsi jeden koleś zrobił turniej, to Hwo, WhiteKing i reszta Krosna potrafiła się o tym jakimś cudem dowiedzieć i przyjechać. Damn, nigga, to był turniej, w którym brało udział 300 ludzi, fakt, w większości słabych randomów, ale z drugiej strony zastanówcie się, co to za turniej, na którym są sami pro starzy wyjadacze?
Nie wiem, jakiś marazm i malkontenctwo, wszędzie widzicie problemy, albo, że nie ma sensu, bo to nie będzie takie świetne, jakbyśmy chcieli, żeby było. Ale ja się pytam, co nam szkodzi spróbować?