Dobra, czas na mnie w końcu...
Zacznę od spraw mniej przyjemnych, a jest nią nasze zgranie i dyscyplina w realizacji pewnych przedsięwzięć.
Pomysł wynajmu busa był wszystkim znany już 5 września. Następnego dnia był już komplet pasażerów, niedługo później moje szczegółowe wyliczenie kosztów oraz daty wyjazdu i powrotu. Z przykrością stwierdzam, że wielu z Was nie stanęło na wysokości zadania opóźniając do ostatniego dnia wpłaty albo w ostatniej chwili rezygnując z wyjazdu, pomimo wcześniej składanych deklaracji (wyjątkiem tutaj jest dla mnie Solo, którego sytuację rozumiem i nikt nie ma go prawa winić za to, że nie mógł pojechać). Tym samym niektórzy wprowadzili taki chaos, że cały wyjazd do godziny 10 w piątek stał pod dużym znakiem zapytania. Mam nadzieję, że wyciągniecie z tego wnioski na przyszłość i podobna sytuacja nie będzie więcej miała miejsca.
Paradoksalnie na dobre wyszło nam to, że busa zwinęli nam tuż sprzed nosa. Około godziny 19 odebraliśmy z Oskarem dwa mniejsze auta i podzieliliśmy się na dwie grupy - ze mną jechał Tejotl, który przybył wcześniej z Warszawy (nawiasem mówiąc, nie mam pojęcia jak bym przed nim wyglądał gdyby przez Wasze niezdecydowanie przyjechał do Wrocławia na darmo a nie byłoby żadnego wyjazdu). Oprócz tego Manior i Frizen, który w ostatniej chwili JEDNAK zdecydował się pojechać. Oskar miał na pokładzie Kokolino i Zajmana, w Dzierżoniowie zebrał jeszcze Benka. Moja grupa spotkała ich na Rynku w Dzierżoniowie, gdzie nie czekali specjalnie długo, pomimo że we Wrocławiu podjechałem jeszcze po Maniora i Frizena. Trasę wyznaczała wydrukowana przez Benka mapka... Nie wiem, co się dzieje z Google Maps, ale pomimo faktu że mapka Benka była identyczna jak moja gdy przeglądałem ją sobie na laptopie to wyjechaliśmy cholera wie gdzie. O ile do samej granicy z Czechami jechaliśmy tą samą drogą przez większość czasu wyprzedzając się nawzajem z Oskarem to przed granicą zaczęliśmy jechać w zupełnie innych kierunkach (dwa razy minęliśmy się jadąc w różne strony). Nie wiem, którędy oni jechali później, my natomiast zwiedziliśmy między innymi las w Lewinie
. Reszta drogi to już czysty koszmar - jazda przez objazd do Hradec Kralove przez prawie 70km drogi (mijaliśmy znak pokazujący, że zostało nam 13km do H K, niestety skreślony z powodu objazdu a potem było te 70km...). Doliczcie do tego mgłę rodem z pierwszego Silent Hill oraz zabójczo kręte i wąskie drogi, którymi pędziły tiry uwielbiające ścinać sobie zakręty oraz zbłąkanych rowerzystów pedałujących na podwójnym gazie. Mapka Benka straciła na pewnym etapie jakąkolwiek przydatność i nawigowaliśmy metodą prób i błędów, szczęśliwie z przewagą prób udanych. W pobliżu Rohozic zastał nas natomiast kompletny horror - widoczność max na pół metra od maski z powodu kurewsko gęstej mgły oraz skomplikowana droga. Dzięki wskazówkom kolegi który już był na miejscu udało nam się jednak szczęśliwie dotrzeć do celu przed 2 w nocy...Ekipa Oskara zjawiła się na miejscu pół godziny po nas.
Zaraz po wyjściu z samochodu przywitała nas grupka mocno dziabniętych tubylców, po krótkim przywitaniu ruszyliśmy do środka. Ktoś tam sobie w coś jeszcze grał, reszta spała albo piła. Na miejscu byli też Krakers i Wacho którzy wcześniej przybyli na miejsce. Powiedziano nam, że bar zamykają za chwilkę, więc ruszyliśmy z zamówieniami. Frizen kupił chyba z 6 piw naraz, bojąc się że za chwilę nie będzie co pić. Jego obawy jednak okazały się nieuzasadnione, bo właściciele tego przybytku zorganizowali obsługę przy barze 24h chyba specjalnie dla nas ;-). Szacun za to, że chciało się im lać piwo dla nas do 7 rano. Co było dalej nie pamiętam, bo poszedłem na 1,5h spać. W międzyczasie poznałem jeszcze gospodarza imprezy, VR-Fista - osobę miłą, uprzejmą i rzeczową. Rozegrałem z nim trochę sparów w SF i Tekkena. Każdy dostał do zera w swoją ulubioną grę:-)
Następnego dnia praktycznie od razu zaczęliśmy walki grupowe w Tekkena. W grupie trafił mi się Bati oraz osobnik który oddał wszystkie walki walkoverem bo wolał sobie pospać po wczorajszej popijawie. Poszło gładko, wszystkie walki wygrałem 2:0. Niespodziankę sprawił chłopczyk grający Larsem który pokonał Oskara 2:0 i bodaj wyszedł 1 z grupy. Młody cisnął równo we wszystkie bijatyki jakie były dostępne na miejscu i radził sobie naprawdę nieźle. W przyszłości coś napewno z niego będzie.
Jeśli chodzi o DE to starciom Polaków z Czechami towarzyszył ogromny hype. Przy walce Frizena z Easy Top (Eddy) Czesi tak wariowali przy każdej posadzonej przez ich rodaka akcji czy wygranej rundzie, że musiałem usunąć się w kąt, żeby ochłonąć. Następny miałem być ja z Cabelo a nie chciałem się wsłuchiwać w tą wrzawę, bo zaczęło mnie to nieco przygniatać psychicznie. Mimo wszystko byliśmy nieco mniej liczebni niż Czesi a wiecie jak źle się gra przy takim antydopingu. Wygrałem z Cabelo dość gładko wyłączając się na chwilę mentalnie z otoczenia i skupiając na grze. Dalszych walk w DE nie będę już opisywać, bo nie ma to żadnego sensu. Wypada jednak wspomnieć o bardzo udanym występie Veluriana, który zaszedł bardzo daleko w turnieju, pokonując kilku naprawdę dobrych graczy. Ja też się z nim trochę męczyłem, gdy na siebie trafiliśmy, niniejszym załączam wyrazy uznania i szacunku dla kolegi z Łodzi ;-)
W między czasie trwał turniej w SF z którego zrezygnowałem po pierwszych walkach w fazie grupowej, gdy to Tejotl skopał mnie Danem. Na uwagę zasługuje świetny występ Maniora, który nie grał w tą grę kupę czasu i zajął 4 miejsce. Hype jaki towarzyszył jego walkom, generowany przeze mnie i Frizena jest wręcz niemożliwy do opisania. Przy walce z VR-Fist na sali dosłownie się gotowało - grupa Czechów wrzeszczała swój doping dla VR-Fist, my z Frizenem wrzeszczeliśmy na nich nie żałując gardeł, niejednokrotnie generując większe natężenie decybeli niż cała sala razem wzięta. Nie przepadam za SF (co pewnie każdy wie) ale gdy grają swoi to ogląda się to zupełnie inaczej. W ogóle jeśli chodzi o doping to nasza ekipa pokazała znowu prawdziwą siłę i jedność, inni mogą nam pięty lizać najwyżej ;-)
Po naradzie z VR-Fist zdecydowaliśmy, żeby turniej w MK rozegrać tego samego dnia, czy może raczej nocy. Rozegraliśmy jeszcze szybki show-match PL vs CZ w Tekkena na prośbę Solo, w ramach rewanżu za ich kalambur ;-) Co do MK nie ma co za wiele pisać, bo rozgrywaliśmy walki tak naprawdę tylko w dobrze znanym sobie gronie. Oskar zagrał tamtej nocy rewelacyjnie i zajął pierwsze miejsce, pokonując po drodze Maniora i mnie (do tego idąc LB).
Reszty tamtej nocy nie pamiętam. Ostatnie, co zarejestrowałem to picie winiaka z Batim i Frizenem za podium w Tekkena a potem lulu, żeby być gotowym do drogi.
W drodze powrotnej ustaliliśmy, że tym razem będziemy jechać zderzak w zderzak, tj. nie rozłączamy się na trasie choćby nie wiem co.
Na pierwszym skrzyżowaniu pojechaliśmy w przeciwnych kierunkach ;-). Ogólnie droga powrotna obyła się bez rewelacji i przebiegła gładko i zabawnie ("chłopaki, mówcie coś"
). Było parę zabawnych sytuacji, typu przed Dusznikami na dobrym odcinku drogi jakiś samochód jechał koszmarnie wolno i 4 jadące za nim nie miały możliwości wyprzedzić go. Myślimy sobie, że to jakaś baba prowadzi... Wszyscy omal pękli ze śmiechu, gdy przy wyprzedzaniu okazało się, że to zakonnica prowadzi:D A no i porzuciliśmy Frizena na pierwszej lepszej stacji benzynowej
Ogólnie wyjazd oceniam bardzo pozytywnie - szkoda tylko, że nie było pryszniców na miejscu no i że jednak większość walk o kluczowe miejsca rozegraliśmy między sobą. Mam nadzieję, że Czesi zjawią się u nas na jakimś turnieju i będziemy mieli jeszcze okazję pograć, bo to naprawdę mili i sympatyczni ludzie. Potrzeba im tylko trochę okazji do grania i treningu.
Prywata
VR-Fist - thanks for hosting us and organising the whole thing. I must say that the way you conducted the tournaments as well as the venue with food and drinks was really good. Looking forward to see some Czech people in our tourneys. I am sorry to hear about the telephone being stolen. I can assure you that none of my crew had anything to do with that.
Solo - na żadnym turnieju Cię nie ma, ale jednak jesteś ;-)
Oskar - w sumie mógłbym to krzyknąć bo jesteś w pokoju obok a nie pisać na forum, ale dzięki za poprowadzenie drugiego samochodu z dość nietuzinkową ekipą i gratuluję pierwszego miejsca w MK.
Manior - gratulacje za SF, dzięki za wsparcie przy Tekkenie i dobry humor w aucie. Nie załamuj się tak tym MK, niejeden turniej jeszcze wygrasz.
Tejotl - gratsy za pierwsze miejsce w SF, w końcu było nam dane się poznać. Pomyśl trochę bardziej na poważnie nad MK, to w sumie dość fajna gra.
Krakers - long time no see! Ale się zmieniłeś! Po tylu latach spotkaliśmy się do tego w Czechach :-) Wpadaj też na turnieje i zloty w PL, brakuje Cię tam.
Wacho - Ciebie też kawałek nie widziałem, ładny występ w SF, gratuluję. Musimy koniecznie zagrać w TK następnym razem.
Kokolino - "czasem na Ciebie warknę, ale Cię lubię". Gratsy za Mahvela, ale tego napierdalania "let's go!!!!!!!" prędko Ci nie zapomnę.
Zajman - weź się postaraj o posadę wodzireja, mógłbyś spokojnie zrobić karierę i pieniądze na weselach, etc. Widać, że Mahvel Ci leży najbardziej ze wszystkiego, ale nie dam się przekonać do innych bijatyk 2d niż MK
Velurian&rest - gratuluję Ci bardzo dobrego występu - oby tak dalej i oby do góry. Sukcesów w Waszym wspólnym przedsięwzięciu.
Frizen - gratuluję pierwszego znowu miejsca i śmiesznych momentów z Twoim udziałem
Następnym razem naprawdę Cię zostawię na stacji.
Harada-san! - HARADA-SAN!!! Don't die, Harada-San! You need to finish my PS3 port first! ;-)