Zainteresowanie i naprawianie błędów jest w porządku, ale jeżeli już dzień po premierze musisz ściągać łatkę, to co będzie dalej? Może jestem konsolowym jaskiniowcem, ale dla mnie to jest kompletnie nie do pomyślenia. Dodawanie nowych, fajnych rzeczy, najlepiej za friko - okej. Ale płacenie za coś, co przy premierze jest w fazie takiej, że z powodu bugów nie powinno opuścić fazy beta, to jest dla mnie jakieś kuriozum.
Może przez to, że nie grałem w nic cztery lata nadal nie mogę się przyzwyczaić do tych nowych standardów, ale jak dawniej kupowałem grę, to nie musiałem się przejmować, że coś z nią będzie nie tak, bo żaden szanujący się producent nie dopuścił by do sytuacji, w której wypuszcza na rynek produkt niekompletny, albo zepsuty. Jasne, bugi były, są i będą wszędzie, ale zwykle są to bugi kompletnie nie mające wpływu na rozgrywkę. Jak sobie w RE4 przeskoczyłem za płotek niechcący i biegałem, gdzie mi nie wolno, to w bonusie skrzyneczkę z amunicją dostałem. Ale mogłem równie dobrze nigdy tego nie zauważyć. A tutaj?
Tak, jak się nad tym zastanowić, to ta gra nie opuściła jeszcze fazy beta testów. Tylko firma - zamiast płacić testerom - sama zgarnęła i nadal zgarnia za te testy masę hajsu. Mnie to tam ostatecznie rybka, bo nawet tej gry nie kupiłem, ale jak już przygotujecie tą imprezę tak, że będzie można na nią spokojnie przyjść i się pobawić, to dajcie znać, może się dorzucę, wtedy, to już pewnie stówkę.