Po latach ponownie ogrywam Tekken Taga na PS2. Wciąż jest w niej masa miodu. Oprócz tego przymierzam się do ogrania jakiegoś KoFa i SFa, żeby to to przetestować dogłębnie. Ostatnio jakoś powróciła mi ogromna ochota na bijatyki. Idealna okazja, żeby ograć coś, co niegdyś było poza moim zasięgiem lub, o zgrozo, nie wiedziałem, że istnieje.
Czeka na mnie ciągle zapisany stan gry z pierwszej Castlevanii na NESa. Boję się trochę do tego wrócić, bo doszedłem do Drakuli, który jest cholernie trudny. Legendarny ostatni korytarz przed walką z Kostuchą, to dla mnie łatwa rzecz bez utraty życia. Przechodząc cały poziom zaskoczyłem siebie, bo od początku do końca przelazłem go na jednym życiu i tylko z wodą święconą. Nie mam pojęcia jak mi się to udało, skoro robiłem wszystko na zasadzie "biegnij przed siebie i rzucaj wodą".