1
Turnieje, zloty, spotkania / Odp: Urodzinowe Mortalowanie u Kosa [27-29.01.2012, Warszawa]
« dnia: Styczeń 30, 2012, 22:35:04 »
Już dawno się tutaj nie wypowiadałem, ale zdarzenia jakie miały miejsce w miniony weekend bezsprzecznie zmuszają mnie do tego, zatem:
Przepraszam wszystkich gości, w szczególności Oskara i Nevana za swoje, bez wątpienia uciążliwe dla nich, zachowanie w piątkowy wieczór. Nie chcę tutaj usprawiedliwiać swojej głupoty, ale obiecując, że nigdy więcej nie popełnię takiego błędu, w skrócie przedstawię mechanizm mną powodujący. Otóż z powodu obowiązków zawodowych miniony weekend był dla mnie ostatnim wolnym weekendem aż do listopada br., a że od pewnego (dłuższego) czasu rozsmakowuję się coraz bardziej w wódeczce i przez tak długi czas będę musiał zrezygnować z zabawy w weekendy, to postanowiłem sprawdzić swoją odporność na tenże trunek. Oczywiście nie miałem najmniejszej świadomości tego, jak moje ciało zareaguje w obliczu takiego wyzwania. Dodatkowo chciałem sprawdzić, czy moje stwierdzenie odnośnie Sektora (że jest to postać prosta do tego stopnia, że można nią grać mając śmiertelną dawkę alkoholu we krwi) jest słuszne. Niestety po tym jak spożyłem kilka browarów oraz 0.7l Absolwentu w przeciągu ok. 1h okazało się, że mój żołądek mnie oszukał. Po prostu, żołądek zdrowego człowieka po spożyciu takiej ilości substancji toksycznych powinien przy pomocy ruchów antyperystaltycznych przekonać swego właściciela do zwymiotowania niepożądanej cieczy. Byłem pewien, że i w moim przypadku tego typu mechanizm obronny zadziała. Niestety stało się inaczej. W miarę jak sukcesywnie wlewałem w siebie kolejne szklanki absolwentu z jakimś randomowym sokiem, mój żołądek utwierdzał mnie w przekonaniu, że to co robię jest dobre i słuszne i że chce tego więcej. Film urwał mi się podczas gry z Dae w Tekkena i nie pamiętam dosłownie NIC z tego, co się później wydarzyło aż do momentu, kiedy znalazłem się przed domofonem na klatce schodowej w bloku z wielkiej płyty, w którym mieszkam. Wszystko, czego dokonałem na urodzinach Kosa po meczach w Tk z Dae odbywało się w trybie autopilota. Niestety, nie mogłem przewidzieć, jakie skutki uboczne może mieć autopilot mode w moim wykonaniu. Raz jeszcze przepraszam wszystkich obecnych u Kosa tamtego wieczoru za swoje zachowanie oraz dziękuję za skuteczne i bezproblemowe przesłanie mnie do domu. Ubolewam dodatkowo, że nie udało mi się praktycznie w ogóle pograć z gośćmi spoza Warszawy. W sumie można powiedzieć, że przy całej swojej głupocie miałem strasznie dużo szczęścia. To zdarzenie uświadomiło mi, że najwyższy czas permanentnie odstawić alkohol, bo może się to dla mnie skończyć bardzo źle.
Przepraszam wszystkich gości, w szczególności Oskara i Nevana za swoje, bez wątpienia uciążliwe dla nich, zachowanie w piątkowy wieczór. Nie chcę tutaj usprawiedliwiać swojej głupoty, ale obiecując, że nigdy więcej nie popełnię takiego błędu, w skrócie przedstawię mechanizm mną powodujący. Otóż z powodu obowiązków zawodowych miniony weekend był dla mnie ostatnim wolnym weekendem aż do listopada br., a że od pewnego (dłuższego) czasu rozsmakowuję się coraz bardziej w wódeczce i przez tak długi czas będę musiał zrezygnować z zabawy w weekendy, to postanowiłem sprawdzić swoją odporność na tenże trunek. Oczywiście nie miałem najmniejszej świadomości tego, jak moje ciało zareaguje w obliczu takiego wyzwania. Dodatkowo chciałem sprawdzić, czy moje stwierdzenie odnośnie Sektora (że jest to postać prosta do tego stopnia, że można nią grać mając śmiertelną dawkę alkoholu we krwi) jest słuszne. Niestety po tym jak spożyłem kilka browarów oraz 0.7l Absolwentu w przeciągu ok. 1h okazało się, że mój żołądek mnie oszukał. Po prostu, żołądek zdrowego człowieka po spożyciu takiej ilości substancji toksycznych powinien przy pomocy ruchów antyperystaltycznych przekonać swego właściciela do zwymiotowania niepożądanej cieczy. Byłem pewien, że i w moim przypadku tego typu mechanizm obronny zadziała. Niestety stało się inaczej. W miarę jak sukcesywnie wlewałem w siebie kolejne szklanki absolwentu z jakimś randomowym sokiem, mój żołądek utwierdzał mnie w przekonaniu, że to co robię jest dobre i słuszne i że chce tego więcej. Film urwał mi się podczas gry z Dae w Tekkena i nie pamiętam dosłownie NIC z tego, co się później wydarzyło aż do momentu, kiedy znalazłem się przed domofonem na klatce schodowej w bloku z wielkiej płyty, w którym mieszkam. Wszystko, czego dokonałem na urodzinach Kosa po meczach w Tk z Dae odbywało się w trybie autopilota. Niestety, nie mogłem przewidzieć, jakie skutki uboczne może mieć autopilot mode w moim wykonaniu. Raz jeszcze przepraszam wszystkich obecnych u Kosa tamtego wieczoru za swoje zachowanie oraz dziękuję za skuteczne i bezproblemowe przesłanie mnie do domu. Ubolewam dodatkowo, że nie udało mi się praktycznie w ogóle pograć z gośćmi spoza Warszawy. W sumie można powiedzieć, że przy całej swojej głupocie miałem strasznie dużo szczęścia. To zdarzenie uświadomiło mi, że najwyższy czas permanentnie odstawić alkohol, bo może się to dla mnie skończyć bardzo źle.